Wiadomości

  • 29 października 2023
  • 1 listopada 2023
  • wyświetleń: 6712

Zupa to tylko pretekst

Chłodne niedzielne popołudnie. Za bielskim ratuszem ustawia się kolejka do kilku stolików, na których dostrzec można garnki i plastikowe naczynia. Od niektórych stojących osób czuć nieprzyjemny zapach, inni mają na sobie mocno sfatygowane ubrania. - O, menele stoją po zupę - rzuci przechodzień.

Kolejka po zupę
Kolejka po zupę · fot. facebook.com/ZupaZaRatuszem


- Czy we mnie widzisz "menela"? A byłam na tym samym poziomie, co ci ludzie - mówi Ania. - Za nimi stoją różne historie. Warto się w nie wsłuchać i nie oceniać, że komuś nie wyszło. Każdy ma problemy, ale nie każdy miał aż tak źle - dodaje.

Ania już od pięciu lat jest częścią Zupy za Ratuszem. To ekipa, która co niedzielę wychodzi do tych najbardziej potrzebujących, by ich nakarmić. Dać ciepły posiłek, ale nie tylko.

- Zupa jest pretekstem. Potrzebujący ją dostaje po to, by nawiązać z nami kontakt. Najpierw trzeba zaspokoić podstawowe potrzeby - nic by nie dało, gdybyśmy wychodzili do nich od razu z ofertami pracy, jak oni są głodni i brakuje im dobrego słowa. Przecież w ciągu dnia słyszą same epitety na swój temat - wyjaśnia Marek.

Marek nigdy nie był bezdomnym. Ma firmę, poukładane życie rodzinne. Ale jednak chce pomagać.

- Ostatnio usłyszeliśmy zarzut, że dajemy im jeść, a przecież każdy powinien czuć się w obowiązku by znaleźć pracę i potrafić się utrzymać. Tylko oni tego nie potrafią, bo albo mieli złe wzorce w domu, albo się pogubili w życiu. To często są ludzie inteligentni, nieraz wykształceni. Każdego z nas może spotkać taki los, ale nikt tego nie przyjmuje do wiadomości. Jak to, ja bezdomnym? No tak może być. Niewiele potrzeba, by się komuś powinęła noga. Wystarczy niespłacony kredyt - przekonuje.

Cwaniak i wysoko postawiony bankowiec



Mówią, że trzeba wsłuchać się w historie tych ludzi.

- Pamiętam Karola. To był taki cwaniak trochę, z początku próbował wykorzystać naszą pomoc, ale potem trafił do domu opieki "Józefów" w Bielsku-Białej. Pomagał tam w remoncie pomieszczeń dla seniorów i wiesz co? Nic za to nie chciał. Żadnych pieniędzy, po prostu chciał się odwdzięczyć w ten sposób za rozmowy i pomoc. Kiedyś poszliśmy z nim na obiad i nie mógł uwierzyć, że go zaprosiliśmy... Od dwóch lat już pracuje, ma mieszkanie, czasem się spotykamy na kawę. Czasem też wpada pomagać przy Zupie - opowiada Ania.

- Mieliśmy też pana, który pracował na wysokim stanowisku w banku. Coś jednak poszło nie tak, stracił pracę i w wieku seniora został bezdomny. On ma teraz 75 lat! W tym roku pomagaliśmy mu remontować mieszkanie, które dostał. Jakoś sobie teraz radzi, ale cały czas jesteśmy w kontakcie - dodaje rozmówczyni.

Zupa za Ratuszem
Ekipa Zupy za Ratuszem w Koszalinie · fot. facebook.com/ZupaZaRatuszem


Ania i Marek w sierpniu tego roku postanowili zawieźć do Koszalina trójkę "podopiecznych" Zupy za Ratuszem. W tym mieście na drugim końcu kraju mieści się bowiem ośrodek prowadzony przez Stowarzyszenie Dom Miłosierdzia. Przyjmuje wszystkich potrzebujących, niezależnie z którego zakątka Polski są.

W miejscu tym można dostać nocleg i wyżywienie, ale nie za darmo. - Trzeba się wykazać całodzienną pracą, a także modlitwą - ona daje bardzo dużo. Praca sprawia, że ludzie czują się potrzebni - wyjaśnia Marek.

Jednym z tej trójki, którą przywieźli do Koszalina Ania i Marek, był Krzysztof.

- Krzysztof ma 45 lat, jest mężczyzną w sile wieku i wiemy, że podjął ten trud. Dostaliśmy od niego dwa listy, ręcznie napisane, opisujące rytm dnia i to, czym się zajmuje. Dziękował też za wsparcie, które otrzymał od Zupy za Ratuszem - opowiada Marek.

Unde malum



Skąd jednak bierze się bezdomność? - Nie bezdomność, tylko kryzys bezdomności. A z kryzysu, nawet najgorszego, da się wyjść - korygują mnie rozmówcy.

Po chwili namysłu wracają do pytania.

- Ci najbardziej potrzebujący często od dziecka są wychowywani w okropnych warunkach, w jakiejś patologii. Nie można przykładać do nich takiej samej miary, tylko po prostu wyciągnąć rękę. Nie każdy ją chwyci, ale najistotniejsza jest właśnie ta rozmowa. Po niej czasem pojawi się uśmiech na twarzy - to chyba lepiej, niż gdy powie się komuś "ty śmierdzielu". Agresja zawsze rodzi agresję - przyznaje Ania.

- Bywa, że to ci dający pieniądze są często uzależnieni od alkoholu. Uzależnienie jest uzależnieniem - nie ma znaczenia, że trunek jest podawany w eleganckim kieliszku czy kuflu i regularnie pity w salonie na eleganckiej kanapie. Piętnuje się jednak tylko tych, którzy są na ulicy - bo są brudni, śmierdzą, są zaniedbani - mówi Marek.

- Wiele osób chciałoby, żeby osoby w kryzysie bezdomności zniknęły z ulic. Byle ich tylko nie widzieć w przestrzeni publicznej. Tymczasem oni często nie są największym problemem. Przecież jest wiele "normalnie" funkcjonujących osób, które mają gigantyczne problemy rodzinne. Mieszkają w willach, jeżdżą drogimi autami, a w środku jest piekło - dodaje.

Zupa za Ratuszem
Ekipa przygotowująca zupę · fot. facebook.com/ZupaZaRatuszem


Jak często słychać "dziękuję"



Czym jednak jest Zupa za Ratuszem? - Są u nas dwie grupy ludzi. Jedną stanowią takie osoby jak Ania - mieli swoje problemy i udało się im z nich wyjść. W drugiej są z kolei tacy jak ja, którzy nie przeżywali takich kryzysów jak koledzy i koleżanki. To sporo uczy, bo jak ma się pracę, rodzinę, miejsce do życia, to z reguły patrzy się z wyższością na osoby w kryzysie bezdomności. Bo to ja jestem "na poziomie", a ty jesteś ten "menel", ten "żul" - mówi Marek.

W Bielsku-Białej potrzebujący mogą znaleźć wiele miejsc, które im pomogą. Rozmówcy wyliczają fundację brata Alberta, która żywi w ciągu tygodnia, Caritas, parafie. - Najważniejsza jest właśnie ta rozmowa i zaufanie. Tak jak mówił Marek, tu nie chodzi tylko o zupę, ale też pokierowanie do odpowiednich osób i instytucji, które pomagają wyjść z kryzysu - dodaje Ania.

Zupa za Ratuszem odbywa się w każdą niedzielę o 17:00 w parku za Urzędem Miejskim. Posiłek zawsze poprzedza modlitwa, ale nie ma obowiązku, by ją odmawiać. Warunek jest jeden: trzeźwość. Słyszę, że jest gorliwie dotrzymywany.

- Ta modlitwa wlewa pokój w serca ludzi. Tak, często słychać u nas słowo "dziękuję" - to przez tę modlitwę są tak wdzięczni - mówi Ania.

Zasmakowałaby nawet Lewandowskiemu



By stała się pretekstem do czegoś więcej, musi jednak smakować. - Te zupy są pyszne, w niejednej restauracji tak dobrej nie ma! Są gotowane z sercem. To nie tak, że tylko nawrzucamy warzyw do garnka i już. To jest przemyślane, "przemodlone" i dlatego tak dobre. Niezależnie, czy zjadłby ją prezydent, premier czy nawet Lewandowski, to jestem pewien, że zasmakowałaby - przekonuje Marek.

Każdy posiłek jednak trzeba ugotować, a do tego potrzebne są składniki.

- Mamy projekt "Pokonać bezdomność". Prowadzi go Maltańska Służba Medyczna, która zaprosiła nas do udziału. Ale często zdarza się, że to ludzie przynoszą jedzenie. My publikujemy przepis, a chętni się zgłaszają. Czasem ktoś ma warzywniak i się podzieli, czasem przyjdzie mieszkaniec i coś da - wyjaśnia rozmówca.

Fundacja zapewnia też inne wsparcie - organizuje spotkania z pielęgniarką czy lekarzem, daje leki, odzież. Oficjalna działalność wymaga pewnej "papierologii".

Zupa za Ratuszem
Zupa dyniowa · fot. facebook.com/ZupaZaRatuszem


- Owszem, trzeba napisać wniosek, wysłać go, "wygrać" i po jakimś czasie to wsparcie przychodzi. To poszerza możliwości. Możemy sobie wtedy pozwolić, żeby tą zupą nie zawsze była pomidorowa, tylko co tydzień jest inna - tłumaczy Marek.

Zupa obchodziła w tym roku swoje pięciolecie. Z tej okazji wolontariusze pewnego razu ubrali się w garnitury, muszki i odświętne stroje, by usługiwać tym, którzy przyszli.

- Tych potrzebujących trzeba potraktować po partnersku. Ostatnio na przykład zaczęliśmy również dawać bułki owinięte w papier, na którym napisane jest coś pozytywnego. "Dobrze, że jesteś", "miłego dnia", "smacznego", "Bóg cię kocha" - to skromny przekaz, ale bardzo ważny. Samoocena zawsze wtedy idzie o jeden stopień do góry - przyznaje.

5-lecie Zupy za Ratuszem
5-lecie Zupy za Ratuszem · fot. facebook.com/ZupaZaRatuszem


Namiastka domu



Rozmawiamy w lokalu na ulicy Harcerskiej 6A. Do tej pory Zupa za Ratuszem do przygotowywania posiłków korzystała z różnych kościelnych pomieszczeń, ale teraz dostała coś "bardziej swojego". Taką namiastkę domu. To lokum Fundacji Pomoc Maltańska, która postanowiła użyczyć je wolontariuszom.

By jednak lokal stał się "domem", potrzebuje kuchni. Wciąż trwa zbiórka pieniędzy na jej wyposażenie, potrzeba jeszcze ponad 20 tys. złotych. O szczegółach pisaliśmy tutaj.

Reklama

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.