Do pierwszej kolizji doprowadził kierowca Citroena C2, który wyjeżdżając w lewo z ulicy Sarni Stok, nie zauważył czerwonego światła i zderzył się z prawidłowo jadącym Volkswagenem Passatem. Zarówno kierowcy Citroena, jak i dwóm kobietom, które podróżowały Volkswagenem nic się nie stało.

Chwilę później kraksę i roztrzęsionych uczestników zauważyła załoga pogotowia ratunkowego. Karetka jechała lewym pasem ruchu ulicy Warszawskiej w stronę dworca PKP. Ratownicy postanowili zjechać na pobocze i sprawdzić czy nikt nie potrzebuje pomocy medycznej. Niestety kierująca karetką nie zauważyła poruszającego się pasem do lewoskrętu Opla Astry. Doszło do drobnej obcierki.

Na miejsce obu kolizji po chwili dotarła druga karetka pogotowia, która przejęła starszą pacjentkę i przetransportowała ją do szpitala. Zarówno transportowanej pacjentce jak i pozostałym uczestnikom kolizji nic się nie stało. Był to transport zwykły, bez zagrożenia życia i użycia sygnałów uprzywilejowania.
Sprawca pierwszej kolizji został ukarany mandatem karnym.

W przypadku drugiej kolizji, ze względu na okoliczności, charakter pracy ratowników i niewielkie uszkodzenia obu pojazdów, policjanci zrezygnowali z wypisania mandatu. Kierująca karetką została pouczona. O takie zakończenie tej kolizji wnosił również sam pokrzywdzony. - Chcieli dobrze, a wyszło jak wyszło. Nie mam do nikogo pretensji. Najważniejsze, że wszyscy są cali. Samochód to tylko nic nie znacząca kupa blachy i na pewno się wyklepie - podsumował kierowca Opla.